Głos ma Noblista
Wtorek, 10 października 2006 10:03 | Autor: Sławomir Lipiński
Gazeta Wyborcza: tegoroczny Nobel z ekonomii przypadł uczonemu wyspecjalizowanemu w badaniach bezrobocia x Rzeczpospolita drukuje artykuł laureata, uzasadniający zgłaszany przez niego postulat subsydiowania kosztów pracy osób o najniższych kwalifikacjach
W Gazecie Wyborczej z 10 października br. Witold Gadomski przedstawia sylwetkę Edmunda S. Phelps'a, tegorocznego laureata nagrody "Pamięci Alfreda Nobla" za osiągnięcia w dziedzinie ekonomii, którą to nagrodę od 1969 r. corocznie przyznaje szwedzki bank centralny. "Oficjalne uzasadnienie głosi, że nagrodę przyznano za analizę międzyokresowych zależności w polityce makroekonomicznej. Inaczej niż w kilku ostatnich latach, gdy Nagroda Nobla przyznawana była przede wszystkim za rozwiązanie szczegółowych problemów mikroekonomicznych lub za osiągnięcia na pograniczu ekonomii i innych nauk społecznych, tym razem uhonorowany został makroekonomista.
Tyle że jego makroekonomiczna teoria ma fundamenty mikroekonomiczne, mianowicie teorię oczekiwań racjonalnych, która zakłada, że podmioty (pracownicy, firmy, konsumenci) racjonalnie przewidują skutki polityki gospodarczej rządu i potrafią się do niej dostosować. Teoria racjonalnych oczekiwań wyjaśnia, dlaczego, wbrew temu co zakładał John Maynard Keynes, zwiększanie zakupów przez rząd nie przyczynia się do trwałego podniesienia popytu w gospodarce. Po prostu podmioty gospodarcze, przewidując skutki działań rządu, zwiększają swoje oczekiwania inflacyjne. W efekcie rosną ceny, a nie realny popyt.
Dużą część swego dorobku naukowego Phelps poświęcił wyjaśnianiu zjawiska trwałego bezrobocia w gospodarce. Podobnie jak wcześniej Milton Friedman, negował możliwość stymulowania zatrudnienia przez politykę proinflacyjną. Uznał, że tak zwana krzywa Phillipsa (opisująca zależność między bezrobociem, a inflacją) dotyczy wyłącznie zjawisk krótkoterminowych. Na dłuższą metę spadek inflacji przyczynia się do wzrostu zatrudnienia.
Zwracał też uwagę na niekorzystne skutki źle zaprojektowanych systemów opieki społecznej, na przykład gwarantowanych płac minimalnych, które zniechęcają do podejmowania pracy, zwłaszcza osoby o niskich kwalifikacjach. Komentując przed paroma miesiącami niepokoje społeczne we Francji i USA, pisał: "Zarówno Europa, jak i Stany Zjednoczone muszą robić więcej dla włączenia w rynek pracy osób o niskich kwalifikacjach. Dobrze działająca gospodarka nie tylko pozwala utrzymać wzrost produktu i dochodów, ale zapewnia podmiotom pełne wykorzystanie ich potencjałów". Według Phelpsa znacznie lepszym sposobem na redukcję bezrobocia jest zwiększenie elastyczności rynku pracy oraz subsydiowanie najniższych płac pobieranych przez pracowników o niskich kwalifikacjach" - informuje Gazeta Wyborcza.
A w Rzeczypospolitej z 10 października znajdujemy artykuł laureata, w którym czytamy m.in.: "Zwolennicy zwiększenia elastyczności rynku pracy upierają się, że płacenie pracodawcom za zatrudnianie młodych ludzi to zła droga. Dowodzą, że gdy pracodawcy będą się mogli bez większych trudności rozstać z pracownikiem, będą też chętniej zatrudniali. Jednak takie podejście nie uwzględnia faktu, że wolny rynek pracy ani nie zlikwiduje bezrobocia, ani nie przekształci zbędnych pracowników o najniższych kwalifikacjach w wysokowydajnych i dobrze opłacanych pracobiorców (...).
W zachodnich rozwiniętych gospodarkach wielu ludzi we wszystkich grupach wiekowych pozostaje faktycznie poza sferą formalnego zatrudnienia. W Stanach Zjednoczonych płace nisko wykwalifikowanych pracowników są tak marne, że ci - o ile się nie znajdują pod presją krytycznej sytuacji - mają emocjonalne problemy z utrzymaniem pracy przez dłuższy okres, demoralizują się, nie koncentrują się na zadowalającym wykonywaniu pracy albo stają się zbyt kosztowni (to skutek przepisów o płacy minimalnej) dla przestrzegającego prawa pracodawcy. W każdym przypadku tracą szansę zaangażowania i osobistego rozwoju, z jakimi najczęściej wiąże się status legalnego pracownika.
Takie upośledzenie rodzi wysokie społeczne koszty - by wymienić choćby przestępczość, przemoc i uzależnienie. Z kolei te patologie stają się bronią w populistycznych atakach na wolną przedsiębiorczość, która wszak jest koniecznym warunkiem społecznego dynamizmu i zawdzięczanej mu zamożności zachodnich krajów. Zatem ci, którzy uczestniczą w swobodnej przedsiębiorczości i czerpią z niej korzyści, a zarazem ponoszą społeczne koszty wykluczenia innych, powinni bez sprzeciwu zapłacić co nieco za zmianę sytuacji.
Najlepszym remedium jest dopłata do niskiej płacy przysługująca pracodawcy za każdego niskopłatnego pracownika zatrudnionego w pełnym wymiarze czasu, powiązana z kosztem płacy takiego pracownika dla firmy. Im wyższy koszt pracy, tym niższa dopłata - aż do zera. Przy takim systemie subsydiowania wynagrodzeń siły konkurencji zmusiłyby pracodawców do zwiększania zatrudnienia; efektem byłby spadek bezrobocia, dzięki czemu większość dopłat miałaby formę bezpośredniego lub pośredniego wynagrodzenia za pracę. Warunkiem uzyskania takiego wsparcia byłoby podjęcie produktywnej pracy - tj. takiej, która zdaniem pracodawcy jest warta zapłaty.
W idealnej sytuacji dopłaty przysługiwałyby z tytułu zatrudnienia bez względu na grupę wieku. Jednak, co zrozumiałe, w centrum uwagi obecnie dyskutowanych projektów znajdują się najstarsi i najmłodsi pracownicy.
Wbrew ciągle jeszcze pokutującemu poglądowi, że dopłaty do wynagrodzeń za pracę są "datkiem" w ramach świadczeń społecznych, w istocie różnią się w istotny sposób od pomocy społecznej i programów ubezpieczeń społecznych. Te bowiem - choć znaczące i w Europie, i w USA - nie rzutują na stan marginalizacji nisko płatnych pracowników.
Wydatki społeczne wręcz pogarszają problem, ponieważ osłabiając motywację, tworzą kulturę uzależnienia i wyalienowania z komercyjnej gospodarki, zmniejszają udział beneficjentów w sile roboczej, obniżają ich atrakcyjność dla pracodawców i osłabiają lojalność pracobiorców. Zatrudnienie i płace trzeba zwiększać, tworząc wyższy popyt na najmniej wydajnych pracowników" - przekonuje laureat na łamach
Do'stlaringiz bilan baham: |